sobota, 24 maja 2014

Rozdział 5 s. 2 ~Nie wszystko co wspaniałe trwa wiecznie~

*DEMI*

7 dni.To już tydzień odkąd się pokłóciliśmy.Nie wiem jak to się stało.Od 7 dni siedzę w pokoju i płaczę.Harry to pierwszy chłopak dla ,którego wylałam tyle łez przez kłótnie.Nie wiem co o tym myśleć.Jestem załamana.Nie tylko ja.Fanki na Twitterze piszą #HemiWeAreWithYou. Tak od początku naszego związku nazywają nas Hemi. Pewnie chcecie wiedzieć co się stało, że piszą już hostangi(nie wiem jak się to pisze :( ).Otóż pokłóciliśmy się z mojego powodu.Jak zwykle.Otóż było to tak.Już od jakiś 2 tygodni jest między nami spięcie.Po tych moich wymysłach ,że ktoś mnie śledzi i tak dalej ,puściły nam nerwy.Zaczęło dochodzić między nami do kłótni.Kłóciliśmy się o wszystko.Dosłownie.O to ,że może mnie trzeba wysyłać z obstawą do sklepu.Nie dziwie mu się sama pewnie bym nie wytrzymała ze sobą.Już i tak długo wytrzymywał.Nie wytrzymuje już tego ,a co dopiero on.Teraz mamy ciche dni.Jedynie to co razem robimy to śpimy i jemy posiłki.Tak to jest między nami jakaś bariera.Czasami mam już tego dość i chciałabym podejść do niego i po prostu się w niego wtulić.I mogłabym to zrobić ,ale jakaś nie znana mi siła mówi 'NIE' a ja jej słucham.Nie wiem czemu.Leżę teraz tak na łóżku i gapie się w sufit.Nie mogąc już tak dłużej ,ubrałam krótkie miętowe spodenki , białą bokserkę i na nogi założyłam baleriny.Jest lato i mimo ,że jest 20.34 to jest ciepło.Co ja mówię gorąco.A przecież w Londynie często takie coś się nie zdarza ,więc będę korzystać.Zaczesując włosy w koński ogon zeszłam na dół ,gdzie w salonie siedzieli Harry,Niall, Liam i El.Oglądali jakiś teleturniej.W środku tygodnia rzadko trafia się coś wartego obejrzenia.Lou coś gotował w kuchni.A Danielle pisała coś na laptopie w jadalni.Czyli wieczór jak każdy inny.Kiedy przechodziłam koło fotela na ,którym siedział zielonooki ,czułam jego krótki ,ale mocny wzrok na sobie.Podeszłam do wieszaka na ,którym wisiała moja ulubiona miętowa apaszka.Przewiesiłam ją na szyi ,co zwróciło uwagę Lou.
-Idziesz gdzieś?-po jego pytaniu ,spotkałam się ze spojrzeniem Liama ,El ,Harrego i Dani.Niall nadal był zainteresowany teleturniejem i wcinaniem popcornu.
-Tak.-odpowiedziałam szybko ,by ukryć moją nie pewność
-Gdzie o tej godzinie?-odezwał się tym razem Li
-Przejść się ,a co?-spytałam dość zdziwiona ,nie jestem przecież dzieckiem tak
-A będziesz szła koło sklepu?-zapytał z kuchni Lou
-Może ,a coś potrzebujesz?
-Marchewki.-odpowiedział radośnie
-Po co Ci marchewki?-zaśmiałam się lekko
-Piekę ciasto ,a zapomniałem ,że się skończyły.No znaczy prawie bo są jeszcze dwie ,ale to nie wystarczy.
-Co ty masz z tymi marchewkami co?-zapytałam śmiejąc się pierwszy raz od tygodnia
-O co Ci chodzi?-odpowiedział pytaniem na pytanie
-O ten tramwaj co nie chodzi.No wszystko co robisz w kuchni musi być z marchewką, codziennie jesz marchewkę , wymieniać dalej?Co jest w niej takiego ,że ją tak ubóstwiasz?
-Są takie pomarańczowe ,słodkie , mają fajny kształt...
-Dobra już koniec ,mi wystarczy idę po te marchewki.... - zaśmiałam się ,a wszyscy słuchający tej przedziwnej rozmowy o marchewkach ,zajęli się dalszym oglądaniem czegoś w telewizji.Gdy już miałam zamykać drzwi zerknęłam na Harrego ,który w tym samym momencie spojrzał się w moją stronę.
                                                         
                                                               *************

Szłam już tak z dziesięć minut.Nie chciałam się spieszyć.I tak moim pierwotnym planem było pójście na spacer ,a nie do sklepu.Ale czemu nie można tego połączyć ,tak?Szłam przez park.Moje już dłuższe włosy latały w tą i we w tą.Lubiłam takie momenty ,kiedy szłam nie ważne gdzie nie ważne przez co.Liczy się to ,że idę i mogę pomyśleć o wszystkim nie zważając na godzinę.Moim jedynym towarzyszem jest wiatr.Oczywiście moje przyjemności nie trwały długo.Tuż przy parku stał nie duży sklep spożywczy.Przeszłam przez ulicą tym samym wchodząc na parking owego sklepu.Nie stało na nim wiele samochodów.Dosłownie stały cztery.Za to w sklepie było więcej ludzi jak na cztery samochody.Nie przejęłam się tym za bardzo.Przecież nie wszyscy nagle stoją w kolejce.Ja tylko wchodzę po marchewki dla Lou i wychodzę.Nie będę przecież zwiedzać całego sklepu.Weszłam do budynku.Od razu zalała mnie fala ciepła.Mimo iż na dworze jest ciepło dało się odczuć znaczną różnicę.Moim punktem był dział z warzywami.Nie trudno je było znaleźć.Wzięłam woreczek i zaczęłam pakować kilka marchewek.Gdy już skończyłam odeszłam od warzyw i zaczęłam spacerować po sklepia oglądając sklepowe półki.Co dziwne tak się zafascynowałam tym co się na nich znajduję nie zauważyłam ,że ,ktoś stoi przede mną.Wpadłam na chłopaka.Nie wiem jakim cudem ,ale przewróciłam się tym samym burząc wierzę z jakiś puszek.Chłopak podszedł do mnie i zaczął mi pomagać w wstawaniu.Dopiero gdy otrzepałam się z brudu sklepowej podłogi mogłam mu się przyjrzeć.Był dość dobrze zbudowany.Troszkę wyższy ode mnie.Miał na sobie jasne dżinsy, białą bluzkę z nadrukowanym jakimś zespołem na to czarną rozpinaną bluzę, a na nogach converse.Na głowie miał burzę loków.Gdybym miała przed sobą jego i Harrego tak samo ubranych ,którzy stoją tyłem mogłabym ich pomylić.Chłopak ma również brązowe oczy.Gapiłam się tak na niego ,nadal oszołomiona całą sytuacją.Nic nie słyszałam.Widziałam jak porusza ustami ,ale nic a nic nie dochodziło do mnie.Wróciłam do siebie po jakiejś minucie.Wtedy usłyszałam jego głos.
-Hej nic Ci nie jest?
-Nie ,nie nic.-cały czas mówiłam i pewnie wyglądałam jak naćpana ,jakbym nie miała kontaktu z rzeczywistością ,ale było odwrotnie.W pełni świadoma dalej mówiłam.- Przepraszam to moja wina.Powinnam patrzeć przed siebie ,a nie w półki.
-Spokojnie nic się nie stało.Nie pierwszy raz ktoś na mnie wpada.Jedyne czego mi szkoda to tej wierzy.-brązowooki oznajmił ze śmiechem
-Jakiej wierzy?-zapytałam dość zdziwiona ,zaraz przypominając sobie o tym na co się wywaliłam.Szybko odwróciłam się i zobaczyłam masę porozrzucanych puszek z jakimś sosem.-O Boże ,ja to zrobiłam?-zapytałam jak głupia.Spojrzałam na dziewczynę pracującą tutaj ,która na nowo zaczęła układać wierzę.Podeszłam do niej i zaczęłam pomagać.
-Proszę to zostawić ,poradzę sobie.-powiedziała cichym,delikatnym głosem
-Na pewno?-zapytałam
-Na pewno.-dziewczyna odpowiedziała delikatnym uśmiechem i wróciła do swojej pracy
-Nic Ci nie jest?Wyglądasz trochę jakbyś obudziła się dopiero.-chłopak na którego wpadłam miał dobry humor bo cały czas sobie żartował
-Nie na pewno.Po prostu nie często mam taki bliski kontakt z podłogą.-zaśmiałam się ,na co mój towarzysz zareagował tym samym.Schyliłam się po 'zakupy' dla Louisa-Jeszcze raz Cię przepraszam.To moja wina.
-A ja jeszcze raz mówię ,że nic się nie stało.Tak po za tym jestem Bradley ,ale mówią mi Brad.-chłopak podał mi rękę, którą uścisnęłam i odpowiedziałam
-Ja jestem Demetria ,ale mówią mi Demi.Milo mi poznać ,choć milej by było nie w taki sposób.-zaśmialiśmy się
-Wiem jesteś wyśmienitą piosenkarką ,więc trudno Cię nie znać.-powiedział Brad z uśmiechem na co odpowiedziałam również z uśmiechem
-Dziękuję to miłe z twojej strony.Pogadałabym jeszcze ,ale się śpieszę.
-Nie ma sprawy.Miło było Cię poznać.Może kiedyś się jeszcze spotkamy.-odpowiedział i odwrócił się
-Było by miło.-poszłam do kasy zapłaciłam za zakupy i poszłam prosto do domu

                                                        **********************

Gdy doszłam do domu była jakaś 21:21.W domu było tak jakbym wyszła i weszła z powrotem.Lou w kuchni się krzątał ,Dani przy laptopie ,a reszta przed telewizorem.Nie dwie rzeczy się zmieniły.Niektórzy byli poprzebierani już w piżamy.Drug ą rzeczą był kanał telewizyjny.Był włączony jakiś kanał muzyczny.Leciała teraz końcówka ,łatwo wpadającego w ucho kawałka.Zdjęłam buty i powędrowałam do kuchni odnosząc składniki dla Lou.Kiedy już wracałam do pokoju przez salon chciałam sprawdzić czyj to kawałek.Do końca teedysku wpatrywałam się w telewizor nie poruszając się.

I've been a bad bad boy,
Whispering rude things in her ear,
Please say she'll break,
Please say she'll change,
I wanna bring me back to.

I talk a lot of shit,
When I'm drinkin' baby,
I'm known to go a little too fast,
Don't mind all my friends,
I know they're all crazy,
But they're the only friends that I have.

I know I don't know you but I'd like to,
Skip the small talk and romance, girl
That's all i have to say so baby
Can We Dance?

I talk a lot of shit,
When I'm drinkin' baby,
I'm known to go a little too fast,
Don't mind all my friends,
I know they're all crazy,
But they're the only friends that I have.

I know I don't know you but I'd like to,
Skip the small talk and romance, girl
That's all i have to say so baby
Can We Dance?

Kiedy spojrzałam na telewizor.Doznałam szoku.Nie to nie było spowodowane piosenką czy czymś nieprzyzwoitym w teledysku.Powodem był raczej wykonawca utworu.Zdążyłam zapamiętać nazwę zespołu 'he Vamps' Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Co się szczerzysz jak mysz do sera?-zapytała El przechodząc koło mnie i widząc moją minę.
-Znam tego chłopaka.Wpadłam na niego w sklepie...
-To fajnie.-powiedział Harry siedząc tyłem do mnie.Ja tylko się zaśmiałam i poszłam na górę.Wzięłam ciepły prysznic ,ubrałam się w piżamę.Dziś będę spała w swoim łóżku.Weszłam pod chłodną kołdrę.Wzięłam jeszcze do ręki telefon i weszłam na Twittera.Postanowiłam sprawdzić te całe 'The Vamps'.Zaobserwowałam band i ich członków.Wchodząc na profil Brada zauważyłam ciekawy wpis na ,którym było moje imię.
 "Wow dziś spotkałem niesamowitą piosenkarkę Demi Lovato.To było coś fajnego spotykając gwiazdę takiego formatu :D"
Nie pozostałam dłużna i również napisałam twetta tylko oznaczając chłopaka.
"@TheVampsBrad Miło było mi Cię poznać.Mam nadzieję ,że jeszcze będziemy mieli okazje pogadać" 
Wyłączyłam Twittera i poszłam spać z uśmiechem na twarzy.
____________________________________________________________________________________________________________________
Tak ,krótki wiem ( Ale Podoba się? :D Wiem miało być jak wrócę z wycieczki ,ale długo nie mogłam się po niej pozbierać.xD Mam nadzieję ,że się wam podoba.Rozumiem ,że poprzedni rozdział się nie podobał.Trudno.Chciałam spróbować czegoś nowego.Myślałam ,że skoro rozdział jest bardziej opisowy niż zdarzeniowy to taka forma będzie lepiej obierana ,ale najwidoczniej się myliłam.Miałam zamiar napisać jeszcze z 2 takie rozdziały ,ale po waszej reakcji daruję sobie ;P Wracając do tego rozdziału ,jak pewnie zauważyliście nową postać ,czyli konkretnie Brada :) Nie to nie jest połowa sezonu ta jak pisałam.(Dla przypomnienia pisałam ,ze wprowadzę go dopiero w połowie serii)I nie musicie się martwić ,na razie nic się nie stanie tragicznego w związku Demi i Harrego.Brad nie popsuje ich relacji.Tak więc miło mi widzieć ,że jest już 4 obserwatorów.Chciałabym ,aby była to większa liczba ,ale i tak się ciesze z tych czytelników ,których mam bo bez was nie było by tego bloga. <3 Nie chce mi się już pisać tych dennych "5 komentarzy za rozdział" więc rozdział następny dodam go od razu jak napiszę :)Ale miło by było zobaczyć choć kilka komentarzy :) 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ To nic cię nie kosztuję ,a ja mam powód do dalszej pracy.
Do zobaczyska :** Pozdrawiam :**** Kika <3

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 4 s. 2 ~Lęk ,który weźnie górę nad tobą może doprowadzić do obsesji/Bo czegoś co jest idealne nie należy zmieniać.~

                                                               *************

Siedziała teraz w bardzo znajomym dla niej miejscu.Tak jakby kiedyś tu była.Rozpoznawała tu wszystko, mimo ciemności która ją otaczała.Każde drzewo ,każdą ławkę.Była w parku.Siedziała blisko fontanny ,która ustawiona jest w jego centrum.Otaczająca ją roślinność ,była przykryta białym puchem.Wszystko było by normalne ,ale w parku nie było nikogo prócz niej.Siedziała sama.Gdyby ,ktoś teraz przechodził koło niej powiedziałby ,że ta dziewczyna zwariowała.Jest noc , a ona w najzimniejszą porę roku siedzi przy fontannie ubrana w cienką ,kremową suknie.Miała długie brązowe włosy ,które opadały jej na ramiona i ciągnęły się ,aż do końca łokci.Dopiero ,gdy coś ,a może ktoś przeszedł obok niej ,dziewczyna obudziła się.Jak wybita z jakiegoś transu.Rozglądnęła się ,ale nikogo ,ani niczego nie zauważyła.Zeszła z fontanny na której spoczywała ,aby rozejrzeć się po miejscu w ,którym była.Miejsce było magiczne.Można rzecz że jak z bajki.Wszystko pokryte zimnym białym puchem.Postawiła pierwszy ,krok w kierunku wielkiego dębu.Nie odczuwała zimna ,mimo iż jej stopy były całkowicie bose.Czuła...właściwie nic nie czuła.Byłą jak duch, którego nikt nie widzi ,nie słyszy.Szła w stronę drzewa.Coś znowu się poruszyło ,ale tym razem to 'coś' było za nią.Kiedy się obejrzała ,nikogo nie było ,ale cała sceneria już nie była taka sama.Wszystko co było pokryte śniegiem ,teraz było oblane ciepłymi promieniami.Z samego środka zimy przeniosła się do upalnego lata.Cały czas była w tym samym parku.Oprócz pory roku zmieniło się jej ubranie.Teraz miała na sobie aksamitną pomarańczową sukienkę do kolan oraz czarne szpilki.Włosy miała nadal rozpuszczone ,lecz tym razem były krótsze i to o wiele.Sięgały jej do ramion.I nie były jej naturalnego koloru tylko blond.Teraz park był zaludniony.Z niewiadomego źródła leciała muzyka.Rozglądając się po miejscu zauważyła znajomą twarz.To był on.Jego zielone oczy ,były jego znakiem rozpoznawczym.Chłopak zaczął się kierować w jej stronę co znaczyło ,że również ją zobaczył.Był ubrany jak na co dzień.Zwykłe spodnie ,bluzka i tenisówki.Zbliżył się do niej.Teraz nawet nie zastanawiała się czemu ona ubrana jest jak na jakąś specjalną okazje ,a on jakby szedł na zwykły spacer.Ruszyli w swoją stronę.W połowie drogi spotkali się.
-Co ty tutaj robisz?-dziewczyna spytała mając w oczach wyraz zaciekawienia
-No jak to co?Przyszliśmy tu na spacer.Zniknęłaś mi na chwile z oczu.Myślałem ,że mnie zostawiłaś.-chłopak zaśmiał się
-Jak mogłabym Cię zostawić.Ale czekaj gdzie my jesteśmy?-dziewczyna odpowiedziała i zniecierpliwiona zaczęła się rozglądać
-Jak nie wiesz gdzie jesteś?Przecież to twój ulubiony park.-zielonooki znowu się zaśmiał objął partnerkę i ruszyli dróżką prowadzącą do ulicy.Dziewczyna dostała nagle olśnienia.Teraz wiedziała skąd zna wszystkie drzewa ich położenie tak jakby sama je sadziła.Była w Greenwich Park*.Jej ulubionym parku w Londynie.Jest trochę oddalony od centrum co sprawiało ,że dźwięki śpiewu ptaków nie mieszały się z ulicznym hałasem.Szli wolno.Między nimi panowała cisza.Szli spokojnie tak jakby czas wokół nich się zatrzymał.Jakby mieli całą wieczność dla siebie.Blondynce to się podobało.Lubiła chwile ,gdy mogła być przy swoim partnerze i rozkoszować się świeżym powietrzu ,z nutką woni świeżo skoszonej trawy.Dziewczyna stanęła zwracając uwagę chłopaka.
-Coś nie tak?-zapytał z lekkim zdziwieniem
Powodem małego zamieszania była postać ,która pojawiła się znienacka stojąc na drodze owej parze.Dziewczyna była przerażona w jej oczach zaczęły pojawiać się mokre małe kropelki.Nie to nie były łzy.A może były?Ale na pewno nie blondynki ,to niebo zaczęło wylewać z siebie smutek ,tak jakby przewidziało najgorsze.Jakby wiedziało co ma się stać.Dziewczyna nadal patrzyła na mężczyznę ,który nie stał już oddalony od nich o 10 metrów.Stał teraz z głupim uśmieszkiem na twarzy ,przed chłopakiem ,który nadal wpatrywał się w nią z zmartwieniem w oczach.Kim był ten facet?Czemu przerażał ją tak bardzo?Czemu śledzi ją każdego dnia?Nagle owy mężczyzna wyjął zza  paska broń.Czarną ,zwykłą broń.Blondynka zrobiła większe oczy ,patrzyła z przerażeniem na swojego chłopaka do którego broń była wymierzona.Nie mogła nic powiedzieć tak jakby odebrano jej mowę.Nie mogła się poruszyć ,nie mogła dać żadnego znaku ,żeby się odwrócił.Usłyszała huk wystrzału z broni.
-De...-zielonooki nie dokończył ,osunął się na ziemie z zaszklonymi oczami i z wymalowanym na twarzy bólem.
-HARRY!!!!-dziewczyna krzyknęła na widok szkarłatnej cieczy wylewającej się z ciała.Dalej nic nie pamięta...
                                                                         **********
-HARRY!-obudziła się z krzykiem ,budząc tym samym chłopaka leżącego obok.Ten szybko podniósł się do pozycji siedzącej i objął swoją dziewczynę.Wszystko wróciło do normy.Siedziała w piżamie ,miała kolor i długość włosów taką jaką powinna.Była cała spocona.Ktoś kto by wszedł teraz do pokoju pomyślałby ,że wylano na nią kubeł wody.Dziewczyna odsunęła się od chłopaka i zmierzyła go wzrokiem.Siedział z współczuciem w oczach przyglądając się jej.Był w czarnych spodniach od piżamy i bez bluzki.Jego włosy były roztrzepane co naturalnie wskazywało ,że go obudzono.W końcu chłopak nie wychodził z pokoju bez uczesania się.Dziewczyna powróciła do jego objęć.
-Jesteś cały.-powiedziała z radością i łzami w oczach z ,które wylewały się z jej oczu od samego początku.Nie mogła nad tym zapanować była zbyt wstrząśnięta.
-Tak jestem i jestem przy tobie.Znów ten sam koszmar?-zapytał z żalem w głosie, który był spowodowany tym ,że nie wie jak pomóc swojej dziewczynie.Dziewczyna skinęła głową potwierdzając myśl chłopaka o koszmarze.To nie był pierwszy raz kiedy to budziła się z łzami w oczach i wystraszona.Było już tak od dwóch tygodni.Wszyscy uważają ,że jest to spowodowane tym iż bierze jeszcze leki po wypadku.Brunetka sama zaczęła przyjmować tą tezę.Ale czy ona była właściwa?Od dwóch tygodni ,wydaje jej się ,że ktoś ją śledzi.Kiedy wieczorami wygląda przez okno zawsze widzi czarne auto stojące na przeciwko przed domem sąsiadów.Czy mogła sobie to wymyślić jej chora wyobraźnia.Ona tak nie sądzi ,ale pozostawia to czasowi ,który pokaże co jest prawdą ,a co fikcją.W końcu skądś muszą się brać ,te koszmary ,a właściwie to koszmar.Co noc ta sama sytuacja.Ona budzi się zapłakana ,a on próbuje ją uśpić.Tym razem nie było wyjątku.
-Przepraszam...-brunetka szepnęła chłopakowi ,wtulając się w niego i ocierając łzy.Chłopak tylko mocniej ją przytulił i otulił kołdrą.
-Nie masz za co.To nie twoja wina tylko tych głupich leków.Może pojedziemy do lekarza i poprosisz o zmianę leków co?
-To nic nie da już dwa razy zmieniałam leki i nie wyszło.-dziewczyna położyła głowę na klatce tak ,że słyszała bicie jego serca.Jak to mówi ,że bije dla niej.Harry był istnym romantykiem.Dba o nią, zabiera na randki w przepiękne miejsca.Czuła się jak się jak księżniczka.Czasem El albo Dani mówią ,że zazdroszczą jej takiego chłopaka.Mówią też ,że jest szczęściarą i że go zmieniła.Kiedyś opowiadały jej ,że nie był taki w stosunku do poprzednich dziewczyn.Nie przyprowadzał ich do domu ,ale to jest nic dziwnego w końcu Demi mieszka w jednym domu razem z nim i ich paczką.Ale były też inne sytuacje.Nie całował ich przy kimś, nie trzymał za rękę ,nie gadali tyle przez telefon czy jak siedzieli w salonie nie siadał koło nich.Z nią było coś innego.Całował ją ,tulił ,obowiązkowo musiał siedzieć koło niej.Ostatnio zrobił lekką awanturę na gali BRIT's dlatego ,że ona siedziała przy innym stoliku.Ale i tak to nic nie dało.I tak siedzieli osobno o dwa stoliki dalej ,ale to i tak nie przeszkodziło mu patrzeć na nią.Cały czas na nią zerkał.Był taki kochany.Podziwiała go.Pierwszy raz spotkała się z takim chłopakiem.A szczególnie podziwiała fanki bandu.Myślała ,że kiedy dowiedzą się o ich związku ,zaczną ją wyzywać ,poniżać i tak dalej.Fakt były takie ,ale była ich znaczna mniejszość.W telewizji wszyscy się dziwią ,mówią ,że jest ona najmniej hejtowaną dziewczyną z wszystkich.Mówią ,że ma najmniejszą ilość anty fanek ze strony Directioners.Kiedy się o tym dowiedziała ulżyło jej.W końcu często się to nie zdarza.
-Do trzech razy sztuka.-chłopak uśmiechną się i jeszcze bardziej ją w siebie wtulił -Jak chcesz to tym razem pojadę z tobą, okey?
-Dziękuję.Przyda mi się towarzystwo.
-Nie masz za co dziękować i teraz spróbuj zasnąć.-dziewczyna jakby tylko czekała na te słowa.Patrzyła się w stronę okna.Taniec jaki wykonywały drzewa przez wiatr tak znużył dziewczynę ,że już po chwili odpłynęła do krainy Morfeusza.
                                                                   **************
                                                                         ~Wieczór~
Siedziała na tarasie lekko się bujając**.Jej włosy targał wiosenny wiatr ciągnący za sobą zapach charakterystyczny dla obecnej pory roku.Na jej nogach pojawiła się gęsia skórka.Co można było przewidzieć ,w końcu jeśli wychodzi się w czarnej bluzce na rękaw 3/4 i krótkich dżinsowych spodenkach  ,które nie były odpowiednim strojem na wieczór mimo iż był środek wiosny.Jednak to Londyn i tu pogoda jest nieprzewidywalna. Ale to nie przeszkodziło jej wyjść i porozmyślać o tym co zdarzyło się w ciągu ostatnich dwóch tygodni.Przecież nie zwariowałam ,pomyślała.Faktem iż normalna osoba nie wyszukuje sprawcy ,osoby podejrzanej w sklepie czy innym miejscu w ,którym przebywa.Jednak to zachowanie było czymś spowodowane i nie było oznaką obłędu.Gdziekolwiek poszła widziała czarną furgonetkę ,która co noc stoi pod domem.A to jest podejrzane prawda?No fakt może w normalnych okolicznościach nie ,ale to było coś innego.Czemu ,aby się upewnić czy to ta sama nie spisać numerów rejestracyjnych.No ,aż taka głupia nie była i chciała to zrobić.Ale ich nie było.Kto normalny jeździ bez tablic rejestracyjnych?No właśnie.Teraz ma to trochę sensu dla ciebie?Jeszcze nie?To może jeśli dowiesz się reszty zacznie mieć.
Wszędzie gdzie pójdzie widzi podobnych mężczyzn co w jej snach.Pomyłka - koszmarach.Może to tylko wymysł jej wyobraźni?Na początku tak myślała.Ale po kilku powtarzających się sytuacjach gdzie widzi się jak owy mężczyzna wychodzi z samochodu sprzed domu i jest to ten sam facet ,którego widzisz jak jest w prawie każdym miejscu co ty?No właśnie też zaczął byś się niepokoić prawda?I teraz pytanie ,czemu nikomu nie powiedziała?Powiedziała.Zaufała dwóm osobom.Chłopakowi i przyjaciółce.Można domyśleć się jak zareagowali.'Może to wina leków?' 'Powinnaś zmienić leki'.Poszła zmieniła dwa razy w ciągu 2 tygodni i nic to samo.Dziś poszła trzeci raz.Teraz boi się iść spać ,bo nie chce znów widzieć wykrwawiającego się chłopaka ,który jest dla niej bardzo ważny.Pfff... Najważniejszy.Znała go na pamięć.Park zimą ,później zmiana pory na lato.Spotkanie z chłopakiem i oczywiście nie wie gdzie jest.Spacer.Mężczyzna.Strzał.Krew.Pobudka cała roztrzęsiona z łzami w oczach.Cały czas ten sen ,ten sam ciąg wydarzeń i ta sama reakcja.Mogła się do tego przyzwyczaić przez tak długi okres czasu i mogłaby się przyzwyczaić gdyby nie widok rannego chłopaka.Brunetka i zielonooki coraz bardziej się o nią martwili.
Z rozmyślenia wyrwała ją dłoń na jej ramieniu.Gdy odwróciła wzrok od drzewa ,w które wpatrywała się od dobrych dwóch godzin (nawet nie mając o tym pojęcia) zobaczyła -jak go nazywała- swojego anioła stróża.Tak to właśnie tym był dla niej ten chłopak.Tylko przy nim mogła się uspokoić.Tylko przy nim mogła zasnąć.Jego burza loków i zielone oczy ,tak to jego cechy szczególne ,których jednocześnie nienawidziła i kochała je.No bo to za to większość kobiet zakochiwało się w nim.Czy była zazdrosna?Nie.Przynajmniej tak sobie wmawiała.Choć wiedziała ,że tak będzie skoro chodzi się z przystojnym członkiem bandu ,za co nie jedna dałaby się zabić za choćby go dotknięcie.Chłopak ubrany był w długie spodnie i białą bluzkę.Co było strojem do spania.Na jego twarzy widniało zaniepokojenie oraz niepewny uśmiech.Ciekawe od kiedy ona tam stoi.W jednej ręce miał 2 kubki z herbatą oraz ciepły koc przerzucony przez ramię.
-Jeżeli chcesz siedzieć tu kolejne dwie godziny to przyda ci się koc i coś na rozgrzanie.-podszedł do niej ,podał jej kubek z jej ulubioną herbatą ,usiadł obok niej i okrył ich kocem.-No i może ktoś do towarzystwa.Chyba ,że ktoś ukrywa się w krzakach.-Dziewczyna odpowiedziała śmiechem i wtuliła się w chłopaka.
-Na prawdę siedzę już tu dwie godziny?-zapytała ziewając
-Nie siedzisz już tu 3 godziny.Ale więcej jak jeszcze 2 godziny nie dałbym Ci tu siedzieć.
-Kochany jesteś.-pocałowała go w policzek
-Wiem.-zaśmiali się cicho by nie obudzić reszty domowników
-A jaki skromny...Dziękuję.
-Za co?Za herbatę?Nie ma za co ,chociaż nie byłem pewien czy twoją ulubioną jest malinowa czy cytrynowa.
-Bardziej miałam na myśli to ,że ze mną wytrzymujesz.Wiesz podejrzewałam ,że po tygodniu zerwiesz ze mną i będziesz mnie uważał za wariatkę.-dziewczyna mocniej wtuliła się w tors chłopaka.Chłopak odpowiedział jej śmiechem.
-Wiesz i tak uważam cię za wariatkę i za to cię kocham.Nigdy nie mógłbym cię zostawić w momencie kiedy najbardziej mnie potrzebujesz.Więc nigdy tak nie myśl okey?
-Okey.Dziękuję za herbatę i wybrałeś moją ulubioną.
-Wiedziałem ,że malinowa.Widzisz jak cię znam.-pocałował Demi w głowę
-Znasz minie na wylot.Kocham Cię.
-A za co?
-A długa lista.Po za tym ile razy już ci mówiłam?
-Mamy czas.Siedzisz tu trzy godziny to ta godzina cię nie zbawi.
-Za twój charakter.Za to jak się o mnie troszczysz.Za to ,że....- nie dokończyła po przerwał jej soczystym pocałunkiem
-Powtarzasz się.I czemu nic nie zmieniasz?Tylko mówisz to samo.
-Bo czegoś co jest idealne nie należy zmieniać.-ich spojrzenia znowu się spotkały ,a chłopak połączył ich usta w długim i namiętnym pocałunku

* Greenwich Park -  na prawdę taki park istnieje (szukałam i znalazłam)
**chodzi o taką bujaną ławkę ,mam nadzieje ,że wiecie o co chodzi
_______________________________________________________________________________________________________________
Wiem ,wiem ,wiem.Zabijecie mnie ,za miesięczną nieobecność.Nic mnie nie usprawiedliwi ,bo mogłam wam dać znać ,że rozdziału nie będzie.Jakoś.Ale i tak wam powiem co spowodowało ten brak.Pierwszym powodem był problem z bloggerem.Nie wiem co mi się stało ,ale kiedy chciałam zapisać to co napisałam ,(nie pojawiał mi się ,żaden komunikat ,że nie zapisano czy coś w tym stylu) ,a i tak mi się nie zapisywało.A nie mogłam publikować bo nie były sprawdzone błędy.Drugim powodem był problemy z komputerem ,na ,którym nie dało nic się robić ,bo chodził 20 minut i się wyłączał.Więc jak mogłam na takim czymś pracować :/ Mogłam na telefonie ,ale mój hiper super telefon nie chciał pisać na tym i cały czas jakiś błąd się wyświetlał :/ Ostatnim powodem było dużo nauki oraz zahamowanie pisarskie(wiem głupio brzmi).Ale miałam takie coś ,że wiedziałam co chce przedstawić ,ale nie umiałam porządnie poukładać zdania ,żeby to miało sens.Mam nadzieję ,że się nie gniewacie.I teraz ,żeby nie było takiej sytuacji.Mówię teraz ,że w następnym tygodniu może nie być rozdziału mimo iż ten jest krótki.Jest to spowodowane tym ,że za tydzień jadę na wycieczkę od Poniedziałku do Piątku.Ale mam zamiar napisać chociaż jeden rozdział w tym tygodniu i ustawić tak ,że jak wrócę to pierwsze co zrobię to wstawię rozdział.Kolejnym punktem notki jest styl rozdziału.Uznałam ,że tak jest prościej pisać jeżeli większość rozdziału jest opisowa tak?I  co jakiś czas mogą zdarzać się takie rozdziały.Ale następne pisać będę normalnie :)Także ten kończę i zostawiam wam rozdział.Nie piszę ilości komentarzy bo jeśli znajdzie się chociaż jeden komentarz pod tym postem będę uradowana.Więc jeszcze raz powiem ,że mam nadzieje ,że mi wybaczycie ( i za długość tego rozdziału i za nieobecność) BARDZO BARDZO BARDZO WAS PRZEPRASZAM :*********** Do zobaczyska :)